coś w głębinach duszy zadrżało
pękały skały świecące czerwienią
trysnęła z wnętrza fala ognia
spłynęła w dół niosąc zagładę
płonęły marzenia płonęła wiara
nadzieja i miłość
zielona murawa i kwiaty i drzewa
czerniały spalone martwe
wzleciał ku niebu wspaniały ptak
uciekając od żaru rozpaczy
szukał drogi do krainy życia
pośród chmur szaleństwa
na ogień spadł podmuch mrozu
wiatr lodowaty wiejący od północy
wygasił ognie wulkanu
biały zimny śnieg
gaśnie serce przepojone bólem
spada w przepaść oddalenia
a ptak miłości błąka się
po bezdrożach nieba